Nie jesteś zalogowany.
Sok Pomidorowy RoX ^^
A tak, odnośnie do tematu, nieraz zdarzyło mi się widzieć (i słyszeć zarazem) (nie)zgodność angielskich subów z tym co się dzieje na ekranie...
To akurat niema nic wspólnego z poprawnością, to że co innego robią co innego mówią nie koniecznie oznacza że jest źle.
Tłumacz gdy tłumaczy z angielskiego bo niema pojęcią o japońskim musi ufać w tłumaczeniu i mieć nadzieje że jego koledzy z angielskiej grupy nie pomylili się.
Ja ogólnie dawno dawno temu zarzuciłem czytanie polskich napisów i jeśli coś oglądam to tylko wersje angielską. W sumie mam plany nauczyć się japońskiego ale coś mi nie idzie I nie narzekam ogólnie nie lubię polskich tłumaczeń bo ja wiele rzeczy lubię czytać dosłownie i nie odpowiadają mi niektóre style tłumaczenia.
Ogólnie ostatnio się strasznie na mangę przerzuciłem. A anime sporadycznie oglądam
Offline
Podobno Polacy nie gęsi i swój język mają. Moim zadaniem najpierw powinno się sprawdzić napisy polskie, a jak będą słabe, to obejrzeć po angielsku. Chyba że kierują takim oglądaniem jakieś wyższe intencje, jak nauka angielskiego.
Ktoś chyba wspomniał o tłumaczu Shreka, więc wklejam ciekawy wywiad z tym Panem (polecam tym, dla których tłumaczenie powinno być tylko i wyłącznie dosłowne):
Grzegorz Wojtowicz: Ja doszło do tego, że zacząłeś pisać polskie dialogi?
Bartosz Wierzbięta: Od początku byłem związany z językami obcymi. Chodziłem do liceum francuskojęzycznego. Tam też uczyłem się angielskiego. Potem studiowałem języki na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Lingwistyki Stosowanej. Jako student zacząłem robić tłumaczenia reklam. Przez znajomych trafiłem do Studia Start International, które poszukiwało tłumaczy dokumentalnych filmów dla kanału Planete. To były tłumaczenia lektorskie, czyli szeptanka. Po roku pracy przy dokumentach i kilku fabułach telewizyjnych dostałem propozycję pisania tekstów do dubbingu. Postanowiłem spróbować.
Zaczynałeś od Misia Yogi.
Tak, na początku pisałem dialogi do bajek. Mogłem się spokojnie uczyć tego rzemiosła ponieważ wymogi techniczne Misia Yogi były dosyć symboliczne – występowały tylko dwie pozycje ust: otwarte i zamknięte. Potem tłumaczyłem inne bajki, m.in. "Johnny Bravo" oraz "Krowa i kurczak"…
Aż w końcu dostałeś do tłumaczenia pełnometrażowy film animowany. Były to "Uciekające kurczaki".
Pamiętam, że bardzo się bałem. To spora odpowiedzialność, biorąc pod uwagę chociażby koszt przygotowania takiego dubbingu. Ale chyba mi się udało ponieważ "Uciekające kurczaki" cieszyły się sporą popularnością.
Przez lata dubbing w Polsce spychany był na margines. Ostatnie produkcje, takie jak wspomniane "Uciekające kurczaki", "Shrek" czy "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra", spowodowały, że ta forma tłumaczenia powraca do łask.
Niechęć Polaków do dubbingu wynika przede wszystkim z doświadczeń związanych z kiepskim dubbingiem telewizyjnym. Trzeba podkreślić, że dubbing telewizyjny jest zupełnie inną dziedziną niż dubbing do filmów pełnometrażowych. Niektóre telewizje starały się także na początku lat 90. dubbingować filmy i seriale aktorskie. Efekt tego był niejednokrotnie mizerny. Niestety nie da się zrobić dobrego dubbingu za mizerne pieniądze. Dobry dubbing po prostu kosztuje. Nie można zmusić na przykład znakomitego aktora żeby za kiepskie pieniądze traktował dubbing inaczej niż kolejną chałturę. Miałem dużo szczęścia, że zarówno "Uciekające kurczaki" jak i "Shrek" były filmami robionymi również z myślą o widzu dorosłym. W związku z tym dubbing w tych filmach nie był traktowany jako zło konieczne – żeby dzieci nie musiały składać literek – tylko był robiony po to żeby się podobać. Po "Shreku" mnóstwo osób przekonało się do dubbingu.
W jaki sposób pracujesz? Pilot w jednym ręku a w drugim klawiatura komputera?
Mam mały monitor zespolony z magnetowidem, który stawiam obok komputera. Zanim zacznę pisać kilkakrotnie oglądam film żeby zorientować się w ogólnej intrydze. Potem oglądam kawałek filmu, piszę kwestię a następnie sprawdzam czy napisana przez mnie fraza mieści się w kłapach, czyli czy pasuje do ruchu ust aktora. W związku z tym, że mam już jakieś doświadczenie, w tej chwili przede wszystkim staram się dbać o to żeby kwestie danej postaci były konsekwentne i żeby służyły budowaniu jej psychologicznego rysu. W zależności od tego co napiszę, to właśnie w taki a nie inny sposób widz będzie odbierał daną postać. Inaczej może się zdarzyć, że wszystko jest perfekcyjnie dobrane pod względem synchronicznym, ale nie "brzmi" tak jak powinno, bo brakuje spójności stylistycznej.
Największym wyzwaniem dla tłumacza są chyba wyrażenia, których nie da się przełożyć wprost i trzeba szukać ich polskiego ekwiwalentu.
Dialogi muszą być zrozumiałe dla polskiej publiczności dlatego sztywne trzymanie się oryginalnych dialogów jest nie zawsze właściwe. Oryginalne niuanse językowe i gra słów jeśli nie jest zabawna, to trzeba ją zaadaptować do polskich warunków. "Dojrzewanie" mojego warsztatu tłumacza polegało na tym, że zdawałem sobie sprawę z tego, że mam coraz zwiększą wolność i na coraz większą wolność mogę sobie pozwolić. Tłumaczenie dubbingowe filmów nie jest ćwiczeniem na studiach. Tu nie chodzi o to żeby polski tekst był idealnym odzwierciedleniem tekstu oryginalnego. Tu liczy się synchronizacja, atrakcyjność i zrozumiałość. Z własnego doświadczenia wiem, że w praktyce im bardziej polski dialog odchodzi od oryginału tym jest lepszy – nie jest to wprawdzie reguła, ale te filmy, które takich różnic miały najwięcej cieszyły się największą popularnością.
Odnośniki do polskiej rzeczywistości stały się już twoim znakiem rozpoznawczy.
Wszędzie tam gdzie w oryginale pojawia się postmodernistyczna zabawa popkulturowymi ikonami staram się taką zabawę dostosowywać do polskich realiów. W filmie "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra" jest scena w której w oryginale główni bohaterowie, rozmawiając o jedzeniu, śpiewają nagle: "barakuda, barakuda". Być może we Francji jest taki przebój, nie wiem. Mogłem to zostawić w takiej formie, ale nie byłoby to zupełnie zrozumiałe. Dlatego zdecydowałem się na "pieczone korale", co jest odniesieniem do wielkiego przeboju Brathanków. W innej ze scen Asterix, Obelix i Numernabis spacerują po placu budowy pałacu. Asterix mówi w pewnym momencie, że straszny tu tłok, zupełnie jak na słowiańskich stadionach, gdzie można kupić dosłownie wszystko. W oryginale pojawiało się odwołanie do jakichś targów francuskich gdzie wystawiają najnowsze modele wołów. Nie było to jednak zrozumiałe. Zastanawialiśmy się też nad zastąpieniem tej wypowiedzi salonem koni zaprzęgowych w Ursusie, ale uznaliśmy, że za bardzo wychodzi to z historycznych ram.
Skąd czerpiesz inspirację?
Wszystko jest uzależnione od języka jakim ma mówić postać. Na przykład przy pisaniu dialogów dla szczurów z "Uciekających kurczaków", które mówią praskim szemranym językiem, inspirowała mnie proza Leopolda Tyrmanda. W przypadku roli Osła ze "Shreka", któremu głosu użyczył Jerzy Stuhr, mogłem wykorzystywać specyficzne "stuhrzyzmy". Poza tym starałem się tak konstruować zdania żeby brzmiały tak jakby pochodziły naprawdę od niego. Na przykład scena na moście gdzie Osioł mówi: "Nie patrz w dół. Nie patrz w dół. Shrek! ja w dół patrzę". Nie jest to żaden cytat ze Stuhra, ale udało mi się ten fragment tak napisać, że znakomicie pasuje do tego aktora.
No właśnie, ale żeby tak konstruować dialogi musisz wiedzieć wcześniej kto będzie podkładał głosy. Czy tak jest w rzeczywistości?
Oczywiście nie znam wszystkich głosów, ale zawsze informuje się mnie o tych najważniejszych. Jeśli nie znam polskiego odtwórcy jakiejś postaci, to staram się na wstępnym etapie pracy sugerować brzmieniem i wyglądem oryginału. Potem rozmawiam z reżyser dubbingu Joanną Wizmur, która daje mi swoje dokładne wskazówki na temat rysu postaci. Kiedy tekst jest gotowy rozpoczynają się nagrania. Staram się w nich uczestniczyć ponieważ często nawet w ostatniej chwili dokonywane są jeszcze zmiany w dialogach. Na przykład w przypadku filmu "Potwory i spółka" większość najlepszych tekstów, które znalazły się na liście dialogowej przyszło mi do głowy w trakcie nagrań.
Przechodzi wszystko co zaproponujesz?
Z reguły nie ma większych ingerencji w tekst, który przygotuję. Zdarzają się jednak opinie z którymi trudno mi się zgodzić. Tak było w przypadku filmu "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra". Jego konsultantka opatrzyła moje tłumaczenie uwagami, które wynikały ewidentnie z tego, że pani ta zupełnie nie zrozumiała specyfiki dubbingu. Zarzucała mi na przykład, że przetłumaczyłem "papa" jako "mama" a nie jako "tata". Oczywiście to nie był mój błąd, ale celowa zamiana, która podyktowana była zasadami dubbingu. W tym przypadku nie miało to żadnego znaczenia ponieważ postać ta i tak nie pojawia się w filmie osobiście, umiejscowiona jest jedynie w wypowiedzi i zamiast "tata raz mi powiedział" napisałem "mama raz mi powiedziała", bo tak bardziej pasowało.
Joanna Wizmur nazwała cię kiedyś mistrzem języka potocznego.
Do pewnego momentu w dubbingu panowała taka zasada, że tekst musi być elegancki a jego artykulacja powinna dykcyjnie nienaganna. To było nienajlepsze założenie, bo dubbing powinien być zrobiony tak żeby wyglądało to w taki sposób jakby ten film powstał w Polsce, a w Polsce przecież się tak sztucznie nie gra. To musi brzmieć autentycznie ponieważ w przeciwnym razie dubbing będzie sztuczny. Joasia spróbowała nagrywać aktorów na leniwych ustach, które są bardziej naturalne. Za tym poszło również dostosowanie języka, który z hiperpoprawnego zbliżył się do języka potocznego. Do niedawna w dubbingu było tak, że jeśli dziecko miało czemuś zaprzeczyć mówiło "wcale nie" albo "bynajmniej". Jakie dzieci tak mówią? Dzieci w takiej sytuacji mówią "wcale że nie". Jest to niepoprawne, ale tak się mówią i tego nie zmienimy. I co z tym zrobić? Zastanawialiśmy się czy możemy pozwolić sobie na "wcale że nie". Doszliśmy do wniosku, że tak. Ponieważ filmy nie powstają po to żeby uczyć. Nie po to przecież chodzi się do kina. Do kina chodzi po to żeby się pośmiać, wzruszyć albo przestraszyć. I temu ma służyć dubbing a nie nauce języka. Tym powinna się zajmować chyba szkoła.
W tej chwili na ekranach goszczą dwa filmy z twoimi dialogami: animowany "Lilo i Stich" oraz aktorski "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra". Jakie są różnice między pisaniem dialogów do filmu animowanego i aktorskiego?
Wszyscy myślą, że łatwiej jest pisać do kreskówki. Tymczasem moim zdaniem jest to trudniejsze. To właśnie tam pojawiają się wielkie, wybałuszone oczy, dziwne miny, kilkakrotnie większa dynamika ciała. To wszystko musi zostać dopasowane do synchronów. Jest więcej szczegółów na które trzeba zwracać uwagę, bo są bardzo widoczne. W filmie aktorskim takiej ekwilibrystyki nie ma. Dlatego jest łatwiej pisać do filmów aktorskich. W filmach aktorskich człowiek ma zagrać człowieka a przy dubbingu filmu animowanego człowiek musi zagrać na przykład stół i musi zrobić to jedynie przy pomocy głosu. Mój tekst musi mu w tym pomóc.
Pracujesz również nad scenariuszami do filmów i seriali.
Tak, poprawiam je w charakterze dialogisty. Moim zadaniem jest dynamizować gotowy scenariusz pod względem językowym. Zdarza się też, że nanoszę poprawki do całego scenariusza.
Nie myślałeś o napisaniu samodzielnego scenariusza?
Trochę na to za wcześnie. Znam się na dialogach i wiem jak budować postać poprzez dialog. Natomiast nie za bardzo znam się na konstruowaniu całego scenariusza po względem dramaturgicznym.
No w każdym razie gdybyś taki scenariusz napisał, to nikt nie zarzuciłby, że bardzo nie dobre dialogi są...
No tak (śmiech), ale mógły za to powiedzieć: dłużyzna proszę pana...
Ostatnio edytowany przez lb333 (2009-03-31 22:45:06)
Offline
Podobno Polacy nie gęsi i swój język mają. Moim zadaniem najpierw powinno się sprawdzić napisy polskie, a jak będą słabe, to obejrzeć po angielsku. Chyba że kierują takim oglądaniem jakieś wyższe intencje, jak nauka angielskiego.
Ktoś chyba wspomniał o tłumaczu Shreka, więc wklejam ciekawy wywiad z tym Panem (polecam tym, dla których tłumaczenie powinno być tylko i wyłącznie dosłowne):
Wierzbięta zamiata, zna się chłop na rzeczy, warto ściągnąć sobie jakiś film z angielskimi napisami i na przykład polskim dubbingiem, i... przejrzeć, przeanalizować. Miałem Madagaskar właśnie z ENG subem i dubbingiem PL - i jednym słowem jego tłumaczenie to jest kosmos (ale nie z kosmosu, jak by niektórzy chcieli ).
Anty Wirus, Twardy Dyskus i Marny Popis rządzą :p.
Jednak możesz dawać przykłady, wywiady i inne argumenty, a niektórzy i tak Ci będą mówić, że to zmyślanie itp.
Ostatnio edytowany przez niconico (2009-04-01 09:58:33)
Offline
Podobno Polacy nie gęsi i swój język mają. Moim zadaniem najpierw powinno się sprawdzić napisy polskie, a jak będą słabe, to obejrzeć po angielsku. Chyba że kierują takim oglądaniem jakieś wyższe intencje, jak nauka angielskiego.
Ktoś chyba wspomniał o tłumaczu Shreka, więc wklejam ciekawy wywiad z tym Panem (polecam tym, dla których tłumaczenie powinno być tylko i wyłącznie dosłowne):
Hmm głównie do tłumaczeń polskich zrażają mnie rzeczy jak uproszczenia. Często to słychać w TV jak ewidentnie słyszysz, gdy bohater mówi jedno, a lektor mówi to samo zachowując sens, ale używa innych słów, bez żadnej przyczyny. Ogólnie strasznie mnie to denerwuje, bo jeśli zmiana jest zrobiona gdyż inaczej nie było by poprawnie po polsku to git, wszystko jest oki. Lecz jeśli zmiana przekazu wiadomości z zachowaniem sensu, jest spowodowana jedynie widzimisię tłumacza, to ja na takie rzeczy jestem strasznie uczulony po prostu nie znoszę.
Co do dubbingu to mi się podobają polskie wersje wszystkie jakie widziałem do tej pory a trochę ich było. Nie siedzę i nie sprawdzam czy tak powinno być. Zawsze obdarzam tłumacza czy tłumaczenie zaufaniem, że zostało zrobione tak jak powinno być i nie wprowadzał durnych widzimisię poprawek (co mają w zwyczaju (niektórzy) tłumacze piosenek w openingach na tym forum) bo mu się tak podobało lub uważa że tak jest lepiej. I dopóki nie stanie się coś co podważy moje zaufanie do tłumaczenia to uważam je za dobre.
Podam przykład mangę GTO na polski przetłumaczyło Waneko, no i pewnego dnia z pewnych powodów siedziałem se w empiku i myślę poczytam zobaczę jak im poszło. No i czytało się dość przyjemnie do pewnego momentu, kiedy genijalny pan tłumacz stwierdził, że ministrem edukacji w Japonii będzie pan giertych. Tak tam jest centralnie napisane, nie pamiętam który to tom ale tłumacz to zrobił że niby będzie śmiesznie. W tym momencie uznałem, że tłumacz sobie chyba jaja robi i normalnie mnie okłamuje. No i niestety zaczołem się przyglądać tłumaczeniu, nie koniecznie sprawdzać ale porównałem z angielskim tłumaczeniem i nie byłem zachwycony choć nie było źle. Lecz moja wiara w tłumaczenie została obalona, a jak się nie wierzy tłumaczeniu to jaki sens ma czytanie czegoś, skoro straciłem wiarę że tłumacz mnie nie okłamuje. I zaczołem dostrzegać również inne wady tłumaczenia, wady jak wady można powiedzieć styl w jakim było przetłumaczone zaczoł mi przeszkadzać
I dla tego wole sobie angielskie rzeczy czytać i uczę się języka przy okazji. A najchętniej to bym se po Japońsku czytał do tego też dojdę i nie będę musiał ufać innym.
Ostatnio edytowany przez Feniks_Ognia (2009-04-02 00:01:48)
Offline
A ja jestem zdecydowanym zwolennikiem lekkich odstępstw od oryginału, jeśli tylko tłumacz potrafi poprawnie zapisać słowo 'zacząłem'. W każdym razie wykazuje on wtedy o wiele większe predyspozycje ku temu procederowi niż krzykacze rozpisujący się w bełkotliwych postach (będący przy tym pozbawieni tej praktycznej umiejętności)...
Ostatnio edytowany przez Sir_Ace (2009-04-02 00:10:32)
Offline
A ja jestem zdecydowanym zwolennikiem lekkich odstępstw od oryginału, jeśli tylko tłumacz potrafi poprawnie zapisać słowo 'zacząłem'. W każdym razie wykazuje on wtedy o wiele większe predyspozycje ku temu procederowi niż krzykacze rozpisujący się w bełkotliwych postach (będący przy tym pozbawieni tej praktycznej umiejętności)...
Po pierwsze ja niczego nie tłumacze więc nie muszę wiedzieć jak nie chce. Po drugie twoja prywatna sprawa co lubisz czytać, jak lubisz czytać przemyślenia i genitalne myśli tłumacza a nie autora to też twoja sprawa. Najlepiej być bezkrytycznym miłośnikiem tłumaczeń wiedząc jak pisze się "zacząlem" (według ff2 i tak jest źle ) i cieszyć się że ktoś nam w ogóle coś przetłumaczył. No to najlepiej tak jest.
A ja nie mówię inteligencie (kolejny) że tłumaczenie jest złe, tylko że mi się nie podoba taki sposób tłumaczenia. I mam prawo nie lubieć takich zmian w tłumaczeniach. A ty masz prawo je akceptować lub lubić twoja sprawa.
Hmm w sumie to nawet napisałem na forum Waneko o tym GTO że mi się nie podoba ten giertych i straszna chała. To po konwersacji z jakąś tłumaczką jak się nie mylę wyszło na to że jej przełożony pozwala na zmianę oryginału nawet bez zachowania sensu jeśli się będzie lepiej czytać. JA Dziekuje mam takie coś głęboko!
Offline
Zacznij jeszcze głosić wyższość Fate/Stay Night nad resztą anime i możecie się zapisać z Tomem do jednej partii. Po kiego ludziom przecinki, po kiego poprawna pisownia (czy to w fansubach, czy to w oficjalnych wydaniach) - ma być w 90% zgodne z oryginałem, nic innego mnie nie obchodzi.
Offline
"Dialogi muszą być zrozumiałe dla polskiej publiczności dlatego sztywne trzymanie się oryginalnych dialogów jest nie zawsze właściwe. Oryginalne niuanse językowe i gra słów jeśli nie jest zabawna, to trzeba ją zaadaptować do polskich warunków." - te słowa Bartka Wierzbięty chyba najlepiej tłumaczą dlaczego wierne, 100% zgodne z oryginałem, tłumaczenie to ZUO.
Offline
Dobra, misie-pysie. Skoro zeszło na temat mang, to trzeba rzucić moimi ulubieńcami, czyli Hanami Kto chętny, zapraszam do lektury tego topiku. Miejscami można się nieźle uśmiać z podejścia wydawnictwa. Najgorsze jest to, że z tomu na tom się nie poprawiają. W wielką ulgą zobaczyliśmy w 5 Balsamiście i 7 Suppli dopisaną w stopce korektę. I na tym się skończyło. Ilość błędów się nie zmniejszyła... Aż sie zacząłem zastanawiać na jakim etapie prac jest wprowadzana, kto sadzi te wszystkie kwiatki i dlaczego literniacy tego nie widzą (a może to ich wina?). Wiele wskazuje na to, że nikt tam nie zna zasad polskiej pisowni na poziomie wyższym niż przeciętny.
myhandhelds.pl - tam robię recki gier na Vitę i Switcha, zamiast tłumaczyć animu :V
Zakupy na Play-Asia $3 taniej z kodem MYPSVITA
Offline
Lol. Jesteś dzieciak i się nie znasz, a błędy wytknięte przez dzieciaka, co się nie zna... To nie błędy, bo my robimy dobre mangi. No i się nie znasz, a my robimy dobre... Itd.
Offline
Aha, robimy dobre mangi dla dzieciaków, które się nie znają i dlatego wierzą, że robimy dobre mangi;]
Offline
A trójkącik "! komiks dla dorosłych" na okładkach jest hłytem martetindodym xD
myhandhelds.pl - tam robię recki gier na Vitę i Switcha, zamiast tłumaczyć animu :V
Zakupy na Play-Asia $3 taniej z kodem MYPSVITA
Offline
Panie i panowie, czas wziąć sprawy w swoje ręce. Większość z Was ma niezgorszą praktykę w tłumaczeniu, więc może otworzyć mały "biznesik" i tłumaczyć dla poszczególnych wydawnictw. Nie trzeba mieć do tego dużego zaplecza technicznego co zminimalizuje koszty. Raz, że poprawi się jakość komercyjnych wydań i tym samym zwiększy się udział M&A w rynku multimediów, dwa będziecie coś z tego mięli wymiernego, a nie tylko "twoje napisy są ok" albo "twoje napisy są do bani". Nie mówię teraz o zaprzestaniu fansubingu ale o równoległej działalności. Dla wszystkich by to wyszło na korzyść.
日本はきれいなです. 日本女の子にも..
Offline
Żeby to było takie proste... Chętnie zostałabym korektorem Hanami ale zdaje się, że wymagana jest b. dobra znajomość japońskiego (jak widać b. dobra znajomość polskiego już nie )
Offline
Żeby to było takie proste... Chętnie zostałabym korektorem Hanami ale zdaje się, że wymagana jest b. dobra znajomość japońskiego (jak widać b. dobra znajomość polskiego już nie )
No to trza wziąć sprawy w swoje ręce i założyć własną firmę . Gdy będą mieli rozsądną konkurencję, zaczną się w końcu przykładać .
Ostatnio edytowany przez niconico (2009-04-02 15:19:33)
Offline
Może jakiś zorganizowany protest? Gdyby na ich forum każdego dnia pojawiało się 10 nowych postów opisujących babole w wydaniach...
Offline
hikikomori napisał:Żeby to było takie proste... Chętnie zostałabym korektorem Hanami ale zdaje się, że wymagana jest b. dobra znajomość japońskiego (jak widać b. dobra znajomość polskiego już nie )
No to trza wziąć sprawy w swoje ręce i założyć własną firmę . Gdy będą mieli rozsądną konkurencję, zaczną się w końcu przykładać .
Być może, tyle że nie takie hop-siup. Najpierw trzeba by wygrać w totka, żeby mieć jakiś punkt wyjścia Z drugiej strony można też wejść z odpowiednim kapitałem do istniejącego już wydawcy i narzucić kilka rzeczy
Niestety mam wrażenie, że mogą się nie zacząć przykładać. Ktoś z redakcji Hanami pisał, że jeżeli ludziom nie będą odpowiadały przekłady, to zrezygnują. Tylko że to cholera nie takie proste zrezygnować Przykładowo spodobało mi się Suppli i pomimo tekstu nadal kupuję... Na pewno też kupię "Dziennik z zaginięcia". Ech... Trzeba się wreszcie ruszyć i wprowadzić pewien plan w życie i może coś zmienimy
Swoją drogą, tak się zastanawiam, jaką popularnością mogłaby się cieszyć Kaiji w wydaniu mangowym u nas. Historia zajebiaszcza i tylko jakieś 37 tomów Ale to już offtop xD
EDIT
Spotkanie z Hanami, szkoda że nie w Wawie, bo poszedłby im nabluzgać na żywo
Ostatnio edytowany przez Quithe (2009-04-02 16:08:11)
myhandhelds.pl - tam robię recki gier na Vitę i Switcha, zamiast tłumaczyć animu :V
Zakupy na Play-Asia $3 taniej z kodem MYPSVITA
Offline
Zacznij jeszcze głosić wyższość Fate/Stay Night nad resztą anime i możecie się zapisać z Tomem do jednej partii. Po kiego ludziom przecinki, po kiego poprawna pisownia (czy to w fansubach, czy to w oficjalnych wydaniach) - ma być w 90% zgodne z oryginałem, nic innego mnie nie obchodzi.
Ty się zapisz do paczki idiotów którzy naumieli się stawiać przecinki i na dodatek znają się na ortografii. Lecz ta cała wiedza jest warta tyle co nic, bo nie nauczyli się czytać ze zrozumieniem. Jakie to przykre ale że mam litość dla idiotów to napisze Ci jeszcze raz. (do moderatora nie obrażam go stwierdzam fakt)
Ja niczego nie tłumacze i mogę sobie nie umieć. Co nie oznacza że tłumacz nie powinien się na takich rzeczach znać. A masz racje powinien umieć ortografie i mieć worda by mu to sprawdzał dla pewności. I ja nigdzie nie pisałem że jest inaczej, niestety jak ktoś nie umie czytać ze zrozumieniem to ortografia nie pomoże. I co ma ortografia i poprawność pisania ze stylem czy tym jak ktoś tłumaczy?? Ech
"Dialogi muszą być zrozumiałe dla polskiej publiczności dlatego sztywne trzymanie się oryginalnych dialogów jest nie zawsze właściwe. Oryginalne niuanse językowe i gra słów jeśli nie jest zabawna, to trzeba ją zaadaptować do polskich warunków." - te słowa Bartka Wierzbięty chyba najlepiej tłumaczą dlaczego wierne, 100% zgodne z oryginałem, tłumaczenie to ZUO.
Oczywiście że są odstępstwa jeśli zdanie nie będzie powiedzmy miało sensu jak w oryginale to należy je zmienić. Zdania które nie da się przetłumaczyć ze względu na poprawną polszczyznę również.
Ja nie mówię o tłumaczeniu na pałe czy przekładaniu czegoś totalnie dosłownie bez zachowania gramatyki i sensu. Lecz o zmianach jakie nie mają nic wspólnego z tymi aspektami. Kiedy mamy proste zdanie zrozumiałe dla każdego i tłumacz stwierdza że potrafi napisać lepiej od autora. Zmienia formułę przekazu bo ma takie widzimisię zachowując sens. Teoretycznie tłumaczenie jest dobre bo sens został zachowany ale po co to zmieniać to ja nie rozumiem. Jak ktoś ma nadmiar weny twórczej niech sobie własną książkę napisze czy coś.
Ostatnio edytowany przez Feniks_Ognia (2009-04-03 00:44:33)
Offline
Ty się zapisz do paczki idiotów którzy naumieli się stawiać przecinki i na dodatek znają się na ortografii. Lecz ta cała wiedza jest warta tyle co nic, bo nie nauczyli się czytać ze zrozumieniem. Jakie to przykre ale że mam litość dla idiotów to napisze Ci jeszcze raz. (do moderatora nie obrażam go stwierdzam fakt)
Jesteś żałosny, człowieku.
"Skazany na zajebistość"
Offline
Ja niczego nie tłumacze i mogę sobie nie umieć.
No widzisz, a my tłumaczy i my umiemy, więc nie mów nam, jak mamy coś tłumaczyć, bo... wiemy lepiej .
Offline