Nie jesteś zalogowany.
Freeman napisał:parara napisał:przypomniało mi się kilka "wpadek" Kwaśniewskiego
np. sprawa juventuru
oraz dziwne funduszeNie chcę się czepiać, ale to są sprawy z czasów, gdy jeszcze nie był prezydentem
był - nie był, ale takie właśnie "wpadki" wyrobiły moje zdanie o osobie Kwaśniewskiego u mnie gość jest skończony
Ja go wcale nie bronię
Ej weźcie nawet nie żartujcie z tą reelekcją Lecha...
Offline
Nie wiem, z czego tu aż tak się zaśmiewać do rozpuku. Nacjonalizm nigdy nie zniknie i nie musi znikać, wystarczy, żeby stał się nieistotny (choćby ze statystycznego punktu widzenia). I nie trzeba będzie żadnej ideologii, wystarczą, jak zwykle, pieniądze. Wyrównanie poziomu życia i co za tym idzie zapewnienie spokoju i sprawa załatwiona. Gdybyś żył na odpowiednim poziomie i miał zapewniony spokój i bezpieczeństwo (pierwotne potrzeby z piramidy McGregora), to byś miał gdzieś, czy żyjesz w Polsce, czy w jakiejś Republice Europejskiej. Kto zawsze wychodzi na ulice z protestami? Bogaci?
Śmieje się z tego bo w historii jeśli nacjonalizm się wyksztauciło to jeszcze ani razu nie znikł od tak sobie. Zawsze jak jakieś zaawansowane kulturowo państwo zostało podbijane, to podbijani zawsze czuli się ważniejsi, mądrzejsi, silniejsi itd. od tych co sprawiali im manto, nawet po latach jak ich wspamiałe państwo od dawna nie istniało. Tak było w przypadku np Greków którzy w momęcie gdy podbijali ich wierzyli w swoją filozofię i sztukę w które swoje najlepsze czasy miały za sobą, Rzymianie podobnie nawet gdy barbarzyńcy zajmowali im 2/3 domostw, ich siła militarna już dawno nie istniała, stracili kontrolę nad własną stolicą, a prawo uległo wulgaryzacji. (Jeśli bym to tak zostawił to ktoś mnie opiepszy twierdząc że bredze bo nacjonalizm powstał we podczas Rewolucji Francuskiej i częściowo ten ktoś miał by rację, więc pisze sprostowanie. Wtedy tylko wskazano na to zjawisko i je nazwano, ale powstało w momęcie gdy pierwsza grupa ludzi poczuła się odrębną od innych, a w skrajnych przypadkach ważniejsza od innych. Na tym polega istota nacjonalizmu.)
Nacjonalizm nigdy nie zanikł i nie zniknie tak samo jak ideologia bo ludzie lubią sądzić że mają jakiś pogląd na dany temat a najczęściej (nie ukrywajmu) nie mają mają bladego pojęcia o co chodzi. Politycy też potrzebują ideologii żeby ludzie wiedzieli na kogo głos oddać. A jeśli naprawde sądzisz że kasa zastąpi myśli i poglądy to polecam poczytać troche myślicieli komunistycznych. Wszyscy mieli mieć po równo, wszycy mieli być bogaci, wszyscy mieli myśleć tak samo bo potrzeby bytowe miały zostać zaspokojone, a jak było? Sypanie kasy niczego nie załatwia, a apetyt (na kase) rośnie w miare jedzenia i łatwo tego głody się nie zaspokoi, a można zozwalić gospodarkę.
Myśliciele to może, ale politycy to raczej nie bardzo. Nie chcą jednego państwa (i prawidłowo w obecnej sytuacji), bo różnice gospodarcze między krajami Zachodu a naszym rejonem są po prostu zbyt duże. Już teraz muszą wywalać kupę kasy, żebyśmy te autostrady mogli budować, a po takim "połączeniu" to musieliby oddawać tyle, że szybciej by równali do naszego poziomu, niż my do ich ( i spotkalibyśmy się gdzieś w połowie drogi - my z zyskiem, oni ze stratą). A ponieważ dżentelmeni o pieniądzach nie dyskutują, więc w gazetach mamy powody ideologiczne.
Problem w tym że politycy uważaja za myślicieli mimo że często nimi nie są, ani tym bardziej dzentewlmenami, widzimy to na przykładzie Macieja Giertycha.
Może i masz rację, może nie chcą zjednoczenia bo widzą co się stało z Niemcami, ale państwo federacyjne na miejscu obecnej unii powstanie tak czy inaczej, bo Europa nie ma innego wyjścia. Jak inaczej chcesz konkurować z wielkimi producentami od wszystkiego jak np. Chiny.
Offline
Ehh... Kaczyńscy nawet nie będąć w rządzie potrafią zaszkodzić w Polsce. Pomijam już tutaj wypowiedzi o internautach, że piją piwo i oglądają pornografię. Chodzi mi o sprawę podpisania traktatu. Sami ten traktat negocjowani. Ba! sami go ratyfikowali i wstępnie podpisali. Ogłaszali jako swoje "zwycięstwo". Nawet jest bez karty praw. I co i gówno. Teraz gdy trzeba uchwalić ustawę, by przyjąc traktat to robią cyrk. Jeszcze wyjdzie, ze będziemy jedynym krajem, który go nie podpisze i szlag trafi unię przez nas, a jeszcze nie tak dawno chcieliśmy go podpisać. To przykre, że ktoś jest tak egoistyczny i nie patrzy na skutki swoich poczynań i że kogoś takiego mamy m.in. za prezydenta. Zabrzmi to okrutnie, ale coraz bardziej odnosze wrażenie, że lepiej dla Polski byłoby, jakby Kaczyńscy sie nie urodzili, albo rozmineli z polityką.
Offline
Szkoda w ogóle gadać, co oni wyprawiają. Aż szkoda, że nie ma jednego usera, którego nicka nie wolno wymawiać (tzn jest, ale pod innym nickiem i pewnie nie będzie chciał się tutaj tak łatwo zdekonspirować), bo z chęcią bym posłuchał, jak słodko i zaszczytnie jest umierać za partię przyjmującą rozkazy od niejakiego Tadeusza R. Pewnie by się też ucieszył, że go Jarosław K. opluł (jako internautę), w końcu ślina Wodza jest jak nektar dla niektórych.
Offline
Well guess what - od lipca lekarze w prywatnych gabinetach będą musieli mieć kasy fiskalne. Jak dla mnie, to Tusku na razie daje radę
Offline
Jest duży news. Ujawniono przyczyny katastrofy CASY. Otóż okazało się, że zawinili dokładnie wszyscy (załoga, obsługa naziemna, nawet dowództwo wojsk lotniczych - nikt z nich nie znał się na tym co miał robić!) - czyli nie zawinił nikt, samolot prowadził świetny pilot z małym doświadczeniem(sic!), nawet warunki atmosferyczne zmieniły się z "dobrych" w chwili samego wypadku do "ciężkich" w chwili ogłoszenia raportu. Rzygać się chce od tego. Coś jak po ostatnich Oscarach - przed nominacją dla "Katynia" recenzje filmu były, w najlepszym przypadku, "niezbyt pochlebne", a po otrzymaniu nominacji film nagle zmienił się (w tych samych gazetach!) w "epokowe arcydzieło".
Offline
Niewiem czy jest tu ktoś kto zna się na lotnictwie, więc nie wiem czy jest sens dyskutować o katastrofie CASY.
Właśnie tak to wygląda w stanach (i nie tylko stanach). Dziennikarze oceniają coś o czym nie mają większego pojęcia, bo nie muszą wiedzieć. Sam co chwila słyszę bzdurne teksty z zakresu Politologii, jak to że "Rada Europy jest częścią Unii Europejskiej", albo to że "demokracja to rządy większości", albo to że w moim mieście które ma ponad 44 tyś mieszkańców "wszyscy wszystkich znają" (wszystkie z polskiej telewizji). Liczy się tylko nius na którym można zarobić i nic więcej, nawet prawda.
Co do "Fałszerzy" to nie dziwi mnie że dostali oskara (tak, umyślnie napisałem z małej litery, bo nie szanuje tej nagrody właśnie ze względów artystyczno-formalnych).
Po pierwsze ta historia została wypromowana na zachodzie chyba już dekade temu. W każdym razie wtedy pierwszy raz o niej usłyszałem.
Po drugie bardzo wpływowe lobby, np wieli twórców, aktorów itd. z Holywood jest pochodzenia żydowskiego, albo silnie z nimi sympatyzuje, co wyraża się np w umiłowaniu do kabalistyki i oni to wspierali.
Ciekawostka: duża część pieniądzy które wtedy fałszowano zaginęły i Anglicy do dziś się boją, że mogą gdzieś wypłynąć.
Kaczyńscy tak się motają bo na własne życzenie znaleźli się między młotem a kowadłem. PIS składa się z wielu różnych frakcji i jednym sie traktat podoba a innym nie. Szczerze mówiąc to bardzo się dziwie że PIS sie nie rozleciał do tej pory.
Czy dzisiejsza polityka może się obejść bez Kaczyńskich? Jasne, tak samo jak mogła by się obyć bez Tuska, czy Olejniczaka, ich miejsce zaleli by inni liderzy. Jednak Kaczyńscy autentycznie szkoddą, jak można obrażać się i odwoływać wizyty bo jakaś gazeta ośmieliła sie źle napisać. Dobrze że nie obrażają się na USA (gdzie mają o nich gorsze zdanie), w sytuacji gdy jest to nasz główny sojusznik mogłoby sie to źle skończyć.
Ostatnio edytowany przez duch_84 (2008-04-02 15:41:38)
Offline
Jest duży news. Ujawniono przyczyny katastrofy CASY. Otóż okazało się, że zawinili dokładnie wszyscy (załoga, obsługa naziemna, nawet dowództwo wojsk lotniczych - nikt z nich nie znał się na tym co miał robić!) - czyli nie zawinił nikt, samolot prowadził świetny pilot z małym doświadczeniem(sic!), nawet warunki atmosferyczne zmieniły się z "dobrych" w chwili samego wypadku do "ciężkich" w chwili ogłoszenia raportu. Rzygać się chce od tego. Coś jak po ostatnich Oscarach - przed nominacją dla "Katynia" recenzje filmu były, w najlepszym przypadku, "niezbyt pochlebne", a po otrzymaniu nominacji film nagle zmienił się (w tych samych gazetach!) w "epokowe arcydzieło".
Oni mają nas chronić w razie wojny?... Zmówmy pacierz.
btw: "...świetny pilot z małym doświadczeniem"-rotfl.
Offline
samolot prowadził świetny pilot z małym doświadczeniem(sic!)
To akurat jest możliwe. To jak ktoś kończący studia z samymi 5 na dobrej uczelni. Jest świetnym powiedzmy inżynierem ale niema doświadczenia.
Co do Casy to wypadek i tyle. Zawinił człowiek lub sprzęt, nie da się wszystkiego przewidzieć. Jeśli wypadek był spowodowany zaniedbaniem czy czymś podobnym to inna historia ale ogólnie to ma to mało wspólnego z polityką.
Co do kaczyńskich to jest kpina. Moje zdanie o nich to tylko tak się da wyrazić. Kaczyński ma przekichane z 2 powodów. Połowa elektoratu to radio maryja, a ci są jebnięci i to na potęgę. Druga to jakaś część konserwatywnych europejczyków i kaćzyński co by nie zrobił, sprawi że jego partia kawałek po kawałku będzie się rozpadać. W końcu (o ile nie już) to prawie cały jego elektorat to radio maryja i ma przekichane.
A co do Unii Europejskiej to ona bez nas sobie poradzi my bez niej raczej nie. A według mnie Unia Europejska to wspaniała rzecz i tylko żal dupe ściska jak sie widzi giertycha w parlamencie europejskim. Wstyd robi taki, że wstyd się przyznać, że się jest polakiem, a teraz kaczyńscy robią podobnie.
Ostatnio edytowany przez Feniks_Ognia (2008-04-02 17:45:55)
Offline
Niewiem czy jest tu ktoś kto zna się na lotnictwie, więc nie wiem czy jest sens dyskutować o katastrofie CASY.
Interesująco asekuranckie podejście. Aż się ciśnie na usta pytanie, czy ty się na tym znasz, ale nie chce mi się go zadawać.
Co do CASY to naprawdę mnie śmieszy (choć jakby nie patrzeć, była to tragedia) ta sytuacja. Mieliśmy żałobę narodową, pożegnano załogę jak bohaterów, nawet im pomnik postawili, a teraz się okazuje... że to była ich wina! No sorry, ale absurd tej sytuacji przekracza już wszelkie granice. Teraz wychodzi na to, że w Polsce się stawia pomniki nieudacznikom i lebiegom, którzy zabili swoich kolegów. Setki i tysiące innych żołnierzy, którzy sumiennie wykonują swoje obowiązki (czytaj: nikt przez nich nie ginie) na takie honory nie mają najmniejszych szans. Minęło już trochę czasu, emocje ludziom opadły, to teraz łykną wszystko. I tak wojsko pomyślało i tak zrobiło, żeby chronić swoje dupsko.
Co do "Fałszerzy" to nie dziwi mnie że dostali oskara (tak, umyślnie napisałem z małej litery, bo nie szanuje tej nagrody właśnie ze względów artystyczno-formalnych).
Ale im pojechałeś. Nie dość, że z małej, to jeszcze z błędem. Chyba że to miała być taka artystyczno-formalna awangarda.
Freeman napisał:samolot prowadził świetny pilot z małym doświadczeniem(sic!)
To akurat jest możliwe. To jak ktoś kończący studia z samymi 5 na dobrej uczelni. Jest świetnym powiedzmy inżynierem ale niema doświadczenia.
Można by się spierać, czy o kimś takim można już powiedzieć, że jest (już) świetnym inżynierem.
Offline
W kwestii niektórych zawodów wiedza ale bez doświadczenia nie kwalifikuje się na określenie "dobry" (chociazby saper ), ale może się kwalifikować na miano "obiecujący". Po prostu są zawody, gdzie doświadczenie odgrywa znaczącą rolę. To tak zupełnie na marginesie.
Odnośnie oscarów, to podchodzę do tego jak do pożywki dla durnych tłumów, które chcą mieć celebrity, gwiazdy i plebiscyty i maja. Nie mniej nie traktuję, że wszystko co oscara dostaje to dno, bo jest mnóstwo filmów oscarowych, które na prawde są wspaniałe i ambitne (chociażby Forrest Gump).
A co do Kaczyńskich, to Lechu troszkę zrozumiał i obrał tor polityki bardziej pragmatyczny aniżeli jego braciszek. Ma to na plus, ale do bycia dobrym prezydentem jeszcze mu daleko.
Offline
duch_84 napisał:Co do "Fałszerzy" to nie dziwi mnie że dostali oskara (tak, umyślnie napisałem z małej litery, bo nie szanuje tej nagrody właśnie ze względów artystyczno-formalnych).
Ale im pojechałeś. Nie dość, że z małej, to jeszcze z błędem. Chyba że to miała być taka artystyczno-formalna awangarda.
Awangarda ?? Zupełnie nie wiem co ma piernik do wiatraka. Polska ortografia (pomijając nazwiska, nazwy krajów i pare innych) dopusza możliwość pisania nazw z małej litery, jeśli chodzi o podkreślenie jakiegoś subiektywnego poglądu, czy odczucia, więc napisałem oprawnie.
Więc o co chodzi z kwestiami artystyczno-formalnymi. Zacznę od tego kto przyznaje te nagrody. Otóż jest to Amerykańska Akademia Filmowa. Wnioskując z tej ładnej nazwy powinny to być osoby które rzeczywiście się na tym znają, ale tak nie jest. Członkami Akademii są wszyscy którzy kiedykolwiek zdobyli te statuetkę. Oznacza to tyle, że osoba która raz na nią rzeczywiście zasłużyła, później musi się zaopatrzyć w rozległe kontakty żeby dostawać następne statuetki, a jej następne nagrodzone "dzieła" mogą być już najzwyklejszymi gniotami. To dlatego tak często sie zdarza że oglądacie oskarowy film i nie wiecie za co on to dostał. Nic w tym dziwnego bo do tej pory (w tym roku wprowadzili zmiany) głosujący nawet nie musieli oglądać filmu na jaki głosują, opierali się na cudzej opinii.
duch_84 napisał:Niewiem czy jest tu ktoś kto zna się na lotnictwie, więc nie wiem czy jest sens dyskutować o katastrofie CASY.
Interesująco asekuranckie podejście. Aż się ciśnie na usta pytanie, czy ty się na tym znasz, ale nie chce mi się go zadawać.
Jakie asekuranckie podejście? Znasz się na lotnictwie? Z samolotami mam tylko tyle wsplnego, że przeczytałem kiedyś kilka artykułów odnośnie lotnictwa i zapoznałem sie z paroma teoriami i definicjami, ale to nie daje mi to kwalifikacji do rozprawiania o katastrofach lotniczych. A czy ty pilotowałeś kiedyś samolot? Czy wiesz co o znaczy wylądować samolotem? Nie pytam przecież bardziej skomplikowane rzeczy jak współczynnik lotu do spadania (jest coś takiego). Nigdy tego nie robiłem i nie moge stwierdzić że wiem o co biega, a czy ty możesz?
W kwestii niektórych zawodów wiedza ale bez doświadczenia nie kwalifikuje się na określenie "dobry" (chociazby saper ), ale może się kwalifikować na miano "obiecujący". Po prostu są zawody, gdzie doświadczenie odgrywa znaczącą rolę. To tak zupełnie na marginesie.
No przecież saper myli się 3 razy. Jak wybiera zawód. Jak sie żeni. Jak przecina niewłaściwy kabelek.:-D
Ostatnio edytowany przez duch_84 (2008-04-03 11:15:30)
Offline
Polska ortografia (pomijając nazwiska, nazwy krajów i pare innych) dopusza możliwość pisania nazw z małej litery, jeśli chodzi o podkreślenie jakiegoś subiektywnego poglądu, czy odczucia, więc napisałem oprawnie.
Może pisanie z małej dopuszcza, ale tak czy owak w nazwie tej nagrody nie ma litery "k".
Więc o co chodzi z kwestiami artystyczno-formalnymi. Zacznę od tego kto przyznaje te nagrody. Otóż jest to Amerykańska Akademia Filmowa. Wnioskując z tej ładnej nazwy powinny to być osoby które rzeczywiście się na tym znają, ale tak nie jest.
Rozumiem, że w przeciwieństwie do członków Amerykańskiej Akademii Filmowej ty się na tym znasz
Członkami Akademii są wszyscy którzy kiedykolwiek zdobyli te statuetkę. Oznacza to tyle, że osoba która raz na nią rzeczywiście zasłużyła, później musi się zaopatrzyć w rozległe kontakty żeby dostawać następne statuetki, a jej następne nagrodzone "dzieła" mogą być już najzwyklejszymi gniotami.
1. Nie rozumiem, o co chodzi (w drugim zdaniu).
2. Jakieś przykłady na "następne dzieła - gnioty" poproszę.
To dlatego tak często sie zdarza że oglądacie oskarowy film i nie wiecie za co on to dostał.
To zdanie powinno brzmieć, zdaje się, tak: "To dlatego tak często zdarza MI się, że oglądam oscarowy film i NIE WIEM, za co on to dostał"
Nie pytam przecież bardziej skomplikowane rzeczy jak współczynnik lotu do spadania (jest coś takiego).
A co to jest?
Jakie asekuranckie podejście? Znasz się na lotnictwie? Z samolotami mam tylko tyle wsplnego, że przeczytałem kiedyś kilka artykułów odnośnie lotnictwa i zapoznałem sie z paroma teoriami i definicjami, ale to nie daje mi to kwalifikacji do rozprawiania o katastrofach lotniczych. A czy ty pilotowałeś kiedyś samolot? Czy wiesz co o znaczy wylądować samolotem? Nigdy tego nie robiłem i nie moge stwierdzić że wiem o co biega, a czy ty możesz?
Nie mogę. Rozumiem jednak, że skoro tak stawiasz sprawę, to twoja wiedza o filmie nie opiera się tylko na kilku przeczytanych artykułach, ale na gruntownym wykształceniu i olbrzymim doświadczeniu (skoro wygłaszasz tak autorytatywne opinie).
Offline
Dzięki za wskazanie błędu, nawet jeśli się czepiasz.
Jest całkiem spor nagrodzonych gniotów i nie trzeba wcale daleko szukać.
Ang Lee w 2000 roku zrobił "Przyczajony tygrys, ukryty smok", filmowi można zarzucić że jest za długi a wiele wątków można z powodzeniem wyciąć i to prawda, ale też jest świetnie nakręcony i zagrany, dobrze zaplanowano walki, oraz dobrano piękne plenery. Jednym słowem zasłużył na nagrodę za "najlepszy film zagraniczny" (dostał jeszcze 3 inne). W 2005 roku nakręcił "Tajemnica Brokeback Mountain" który dostał 8 0scarów i prawdziwe mrowie innych nagród. Niedawno pożyczyłem sobie ten film, więc zacząłem oglądać i oglądam i oglądam i oglądam... i nagle budzę się na napisach końcowych (raczej mi się to nie zdarza). Lubie dobre dramaty, jednak to było śmiertelnie nudne, nawet nie chodzi o to że to kino gejowskie, gra aktorska mnie nic a nic nie przekonała, scenariusz jest raczej marny, może tylko plenery były jego plusem.
Naprawdę genialnym przykładem oskarowego gniota jest "Gladiator" z 2000 roku w reżyserii Ridley'a Scott'a (czy ktoś go nie zna? wiele jego filmów zdobywało różne nagrody). Osoby wiedzące co nieco o starożytnym Rzymie wiedzą, że to co tam przedstawiono nie ma dużo wspólnego z historią, ale mnie najbardziej w nim wkurza to że jakieś 1/3 scen zerżnięto z innego filmu "Upadek Cesarstwa Rzymskiego" z 1964 roku. Za co dostał te 5 oscarów? Russell Crowe (najlepszy aktor) tylko udawał że gra.
Współczynnik jest opisany tutaj.
A co myślicie o Olimpiadzie w Pekinie? Osobiście sądzę, że Chiny w ogóle nie powinny dostać możliwości organizacji olimpiady, bo dziś udziela się ją w oparciu o pewne zasady (np przestrzeganie praw człowieka). Ale to że ją organizuje w ogóle mnie nie dziwi. Przecież w 1936 roku powierzono je III Rzeszy, a w 1980 ZSRR.
Ostatnio edytowany przez duch_84 (2008-04-07 12:02:37)
Offline
Jestem chyba złym człowiekiem i będę się czepiał dalej.
Jest całkiem spor nagrodzonych gniotów i nie trzeba wcale daleko szukać.
Ang Lee w 2000 roku zrobił "Przyczajony tygrys, ukryty smok", filmowi można zarzucić że jest za długi a wiele wątków można z powodzeniem wyciąć i to prawda, ale też jest świetnie nakręcony i zagrany, dobrze zaplanowano walki, oraz dobrano piękne plenery. Jednym słowem zasłużył na nagrodę za "najlepszy film zagraniczny" (dostał jeszcze 3 inne). W 2005 roku nakręcił "Tajemnica Brokeback Mountain" który dostał 8 0scarów i prawdziwe mrowie innych nagród. Niedawno pożyczyłem sobie ten film, więc zacząłem oglądać i oglądam i oglądam i oglądam... i nagle budzę się na napisach końcowych (raczej mi się to nie zdarza). Lubie dobre dramaty, jednak to było śmiertelnie nudne, nawet nie chodzi o to że to kino gejowskie, gra aktorska mnie nic a nic nie przekonała, scenariusz jest raczej marny, może tylko plenery były jego plusem.
Niestety nie da się naprawdę na poważnie oceniać filmów tylko według kryterium podobało mi się - nie podobało mi się. Trzeba dodać jeszcze co najmniej dwie kategorie: filmu złego, który mi się podobał, i filmu dobrego, który mi się nie podobał. W pierwszym przypadku chodzi o film, o którym wiem, że jest to film po prostu zły (z najróżniejszych tam powodów), a mimo wszystko mi się podobał - przykładowo "Godzilla" Emmericha (podaje swoje przykłady oczywiście). W drugim - o film, który jest filmem dobrym, ale jednak mi się nie podobał. Przykładowo "Ojciec chrzestny". Nigdy nie powiem, że to jest zły film, bo wszystkie składniki są na pierwszorzędnym poziomie, ale... ja na tym filmie usypiałem. Nie podobał mi się i tyle. Podobnie jest z "Brokeback Mountain" - może się nie podobać, ale trudno powiedzieć, że to jest zły film, bo na tle wielu innych dramatów jest to film bardzo dobry. Mógł się subiektywnie nie podobać, ale i o trochę obiektywizmu można się pokusić w takim przypadku (a nawet trzeba).
Naprawdę genialnym przykładem oskarowego gniota jest "Gladiator" z 2000 roku w reżyserii Ridley'a Scott'a (czy ktoś go nie zna? wiele jego filmów zdobywało różne nagrody). Osoby wiedzące co nieco o starożytnym Rzymie wiedzą, że to co tam przedstawiono nie ma dużo wspólnego z historią, ale mnie najbardziej w nim wkurza to że jakieś 1/3 scen zerżnięto z innego filmu "Upadek Cesarstwa Rzymskiego" z 1964 roku. Za co dostał te 5 oscarów? Russell Crowe (najlepszy aktor) tylko udawał że gra.
I co z tego? To jest Oscar za najlepszy film, a nie za najwierniejsze odwzorowanie historycznych realiów. "Gladiator" nigdy nie aspirował do tego, że jest podręcznikiem historii, więc w czym problem? Że wykorzystano istniejące motywy? Filmy akcji w 95% składają się z tego samego, a podejrzewam, że nie biegasz w szale po mieszkaniu oglądając kolejny. Nawet wykorzystanie czegoś już istniejącego jest sztuką, jeśli wynik jest dobry.
Crowe może i udawał, że gra, ale żeby tak udawać, to trzeba być oscarowym aktorem chyba.
Zonk z Oscarami to był np w tym roku, kiedy w kategorii efektów specjalnych "Transformers" przegrały z "Golden Compass", ale w najważniejszych kategoriach poważne wpadki zdarzają się tak naprawdę rzadko.
Współczynnik jest opisany tutaj.
Przyznaję bez bicia - zabiłeś mnie tym. Mimo bardzo bujnej wyobraźni nie jestem w stanie dostrzec związku z lotnictwem w ogóle i z wypadkiem Casy w szczególności.
A co myślicie o Olimpiadzie w Pekinie? Osobiście sądzę, że Chiny w ogóle nie powinny dostać możliwości organizacji olimpiady, bo dziś udziela się ją w oparciu o pewne zasady (np przestrzeganie praw człowieka). Ale to że ją organizuje w ogóle mnie nie dziwi. Przecież w 1936 roku powierzono je III Rzeszy, a w 1980 ZSRR.
O ile się orientuję, to Chiny nie zaczęły łamać praw człowieka w zeszłym miesiącu, a organizację igrzysk (jeśli już się czepiamy) powierzono im dość dawno temu, więc na pewno nie "udziela się jej w oparciu o pewne zasady", a "zasadę praw człowieka" w szczególności. Zawsze się liczyła tylko kasa i dlatego generalnie mnie to w ogóle nie interesuje.
Ostatnio edytowany przez Freeman (2008-04-07 12:59:56)
Offline
duch_84 napisał:Współczynnik jest opisany tutaj.
Przyznaję bez bicia - zabiłeś mnie tym. Mimo bardzo bujnej wyobraźni nie jestem w stanie dostrzec związku z lotnictwem w ogóle i z wypadkiem Casy w szczególności.
A co, na samolot nigdy się nie wspinałeś?
"Dla ludzkich zachowań nie mam nic poza życzliwością i nic poza śmiechem na pocieszenie bliżnich"
John Irving, "Świat według Garpa"
Offline
Niestety nie da się naprawdę na poważnie oceniać filmów tylko według kryterium podobało mi się - nie podobało mi się. Trzeba dodać jeszcze co najmniej dwie kategorie: filmu złego, który mi się podobał, i filmu dobrego, który mi się nie podobał. W pierwszym przypadku chodzi o film, o którym wiem, że jest to film po prostu zły (z najróżniejszych tam powodów), a mimo wszystko mi się podobał - przykładowo "Godzilla" Emmericha (podaje swoje przykłady oczywiście). W drugim - o film, który jest filmem dobrym, ale jednak mi się nie podobał. Przykładowo "Ojciec chrzestny". Nigdy nie powiem, że to jest zły film, bo wszystkie składniki są na pierwszorzędnym poziomie, ale... ja na tym filmie usypiałem. Nie podobał mi się i tyle.
Racja. To czy się co podoba to sprawa subiektywna. Kiedyś ty albo Suchy (o ile dobrze pamiętam) zachwalaliście "Czas Apokalipsy", leciał wtedy w telewizji i nawet do połowy nie wytrzymałem. Może on jest dobry, ale mnie się zupełnie nie podobał.
Ale trzeba też zauważyć że często prasa odgrywa dużą rolę przy nagradzaniu. Dajmy na to jeden z najlepszych filmów
Podobnie jest z "Brokeback Mountain" - może się nie podobać, ale trudno powiedzieć, że to jest zły film, bo na tle wielu innych dramatów jest to film bardzo dobry. Mógł się subiektywnie nie podobać, ale i o trochę obiektywizmu można się pokusić w takim przypadku (a nawet trzeba).
W jednym zdaniu piszesz o subiektywnym wrażeniu a w drugim o obiektywizmie. Czy ty sobie przypadkiem nie przeczysz?
Jeśli chcesz obejrzeć fajne kino gejowskie to polecam "Filadelfię" z 1993 roku.
I co z tego? To jest Oscar za najlepszy film, a nie za najwierniejsze odwzorowanie historycznych realiów. "Gladiator" nigdy nie aspirował do tego, że jest podręcznikiem historii, więc w czym problem?
Niestety nie którzy traktują filmy właśnie jak podręczniki historii, zwłaszcza że ten film podszywa się (z resztą nieudolnie) pod film historyczny. Podobno ktoś nawet zaczął opowiadać treść "Lady Oscar". Musiał dostać glona, ale w ogóle takiemu nie współczuje.
Że wykorzystano istniejące motywy? [...] Nawet wykorzystanie czegoś już istniejącego jest sztuką, jeśli wynik jest dobry.
Nadinterpretujesz moje słowa. Dopuszczam możliwość zapożyczania niektórych elementów z innych filmów aby podnieść wartość artystyczną filmu np w "Łowcy Androidów" znalazł się budynek policji bardzo przypominający Zigurat z "Metropolis" z 1926 roku. Ale aż taka zrzynka jak w "Gladiatorze" to przegięcie, jakbym postąpił podobnie pisząc moją magisterkę to groziłaby mi za to usunięcie ze szkoły, oraz odpowiedzialność karna. W obu filmach Scott pokazał zapożyczenia chodzi o to, że jak to zrobił. Gdyby była to mieszanka różnych filmów (jak w parodiach) to bym odpuścił, ale nie w tym przypadku.
to trzeba być oscarowym aktorem chyba.
Ta, chyba dostał za te gile co się przyklejały do stóp powieszonej rodziny bohatera[blee].
Przyznaję bez bicia - zabiłeś mnie tym. Mimo bardzo bujnej wyobraźni nie jestem w stanie dostrzec związku z lotnictwem w ogóle i z wypadkiem Casy w szczególności.
Współczynniki lotnicze nie mają nic wspólnego z lotnictwem, a już na pewno nie mają nic wspólnego z katastrofami samolotów.
Tego z kolei ja nie potrafię sobie wyobrazić.[hehe]
O ile się orientuję, to Chiny nie zaczęły łamać praw człowieka w zeszłym miesiącu, a organizację igrzysk (jeśli już się czepiamy) powierzono im dość dawno temu, więc na pewno nie "udziela się jej w oparciu o pewne zasady", a "zasadę praw człowieka" w szczególności. Zawsze się liczyła tylko kasa i dlatego generalnie mnie to w ogóle nie interesuje.
Polecam książkę "Piekło Środka" Krzysztofa Łozińskiego jest tam opis współczesnych Chin. ChRL łamie prawa człowieka od samego początku jego istnienia, jakieś niewielkie złagodzenie nastąpiło dopiero w latach 90-tych. Olimpiadę przyznano Chino bo miały złagodzi swoje represję i podobno liczął na to że jak Chińczycy zobaczą że można żyć inaczej to sami wpłyną na zmianę postępowania władz. Moim zdaniem to skrajna naiwność (Chiny to nie Europa), ludzie boją sie zmian a po tzw. rewolucji kulturalnej boją się tym bardziej powtórki z rozrywki.
Tak przy okazji. Tematem Chin warto się zainteresować bo często za uzależnieniem ekonomicznym idą naciski polityczne. To oczywiście nic nowego można to było zauważyć w starożytnym Egipcie, Rzymie, państwach kolonialnych, czy ZSRR gdzie do dzisiaj dawne Republiki Radzieckie muszą się zastanawiać co powie Rosja. Jeszcze niedawno tym samym mechanizmem próbowali zmusić Polskę do uległości i dobrze że Kazyńscy ich troche przetrzymali.
Ostatnio edytowany przez duch_84 (2008-04-09 10:38:13)
Offline
W jednym zdaniu piszesz o subiektywnym wrażeniu a w drugim o obiektywizmie. Czy ty sobie przypadkiem nie przeczysz?
Nie. To zdanie było częścią całej wypowiedzi i do niej nawiązywało. Jak sobie jakąś wypowiedź podzielisz na osobne zdania, to zawsze coś nie będzie ci pasowało.
Niestety nie którzy traktują filmy właśnie jak podręczniki historii, zwłaszcza że ten film podszywa się (z resztą nieudolnie) pod film historyczny. Podobno ktoś nawet zaczął opowiadać treść "Lady Oscar". Musiał dostać glona, ale w ogóle takiemu nie współczuje.
Jeśli ktoś traktuje film, który nie jest podręcznikiem historii, jako podręcznik historii, to z nim jest coś nie tak, nie z filmem.
Drugiego zdania w powyższej wypowiedzi nie rozumiem niestety.
Ta, chyba dostał za te gile co się przyklejały do stóp powieszonej rodziny bohatera[blee].
Ja bym tak gili zagrać nie potrafił.
Freeman napisał:Przyznaję bez bicia - zabiłeś mnie tym. Mimo bardzo bujnej wyobraźni nie jestem w stanie dostrzec związku z lotnictwem w ogóle i z wypadkiem Casy w szczególności.
Współczynniki lotnicze nie mają nic wspólnego z lotnictwem, a już na pewno nie mają nic wspólnego z katastrofami samolotów.
Tego z kolei ja nie potrafię sobie wyobrazić.[hehe]
Czy ty w ogóle sam sprawdziłeś, co jest w podanym przez ciebie linku? Bo na serio się zastanawiam, czy mam cię dalej traktować poważnie. Ale niech będzie - proszę o wyjaśnienie, jaki to ma związek z lotnictwem i katastrofami samolotów, bo naprawdę i szczerze nie wiem.
Offline
duch_84 napisał:W jednym zdaniu piszesz o subiektywnym wrażeniu a w drugim o obiektywizmie. Czy ty sobie przypadkiem nie przeczysz?
Nie. To zdanie było częścią całej wypowiedzi i do niej nawiązywało. Jak sobie jakąś wypowiedź podzielisz na osobne zdania, to zawsze coś nie będzie ci pasowało.
Rzecz w tym że pisałeś o recenzji a ona nigdy nie będzie obiektywna. Chyba oboje pisaliśmy/mówiliśmy komuś o tym setki razy.
duch_84 napisał:Niestety nie którzy traktują filmy właśnie jak podręczniki historii, zwłaszcza że ten film podszywa się (z resztą nieudolnie) pod film historyczny. Podobno ktoś nawet zaczął opowiadać treść "Lady Oscar". Musiał dostać glona, ale w ogóle takiemu nie współczuje.
Jeśli ktoś traktuje film, który nie jest podręcznikiem historii, jako podręcznik historii, to z nim jest coś nie tak, nie z filmem.
Drugiego zdania w powyższej wypowiedzi nie rozumiem niestety.
Ale zamąciłeś w tym pierwszym zdaniu[respekt]. Ale chyba rozumiem (popraw mnie jeśli jest inaczej). Taka osoba jest chyba po prostu leniem.
Tłumacze 2 zdanie. Jeśli ktoś jest na tyle głupi, że potraktował fabułę poważnie "Lady Oskar" to w pełni zasłużył sobie na 1 w dzienniku.
Ja bym tak gili zagrać nie potrafił.
A ja bym nie chciał[jezor].
duch_84 napisał:Freeman napisał:Przyznaję bez bicia - zabiłeś mnie tym. Mimo bardzo bujnej wyobraźni nie jestem w stanie dostrzec związku z lotnictwem w ogóle i z wypadkiem Casy w szczególności.
Współczynniki lotnicze nie mają nic wspólnego z lotnictwem, a już na pewno nie mają nic wspólnego z katastrofami samolotów.
Tego z kolei ja nie potrafię sobie wyobrazić.[hehe]Czy ty w ogóle sam sprawdziłeś, co jest w podanym przez ciebie linku? Bo na serio się zastanawiam, czy mam cię dalej traktować poważnie. Ale niech będzie - proszę o wyjaśnienie, jaki to ma związek z lotnictwem i katastrofami samolotów, bo naprawdę i szczerze nie wiem.
Dokładniej przeczytałem co tam jest. I przyznaje że masz rację. To nie jest do końca to o czym myślałem. Moja wina .
Dobra. Własnymi słowami spróbuje. Zgodnie z zasadami grawitacji, co jest w powietrzu musi spaść. Samolot który lata i nie spada też musi podlegać tym zasadom, bo inaczej były by to czary. Samolot lecąc 1 metr do przodu cały czas wzbija się kilka metrów w górę bo inaczej by spadał i się rozbił. To ile samolot spada podczas lotu, to jest ten współczynnik.
Ostatnio edytowany przez duch_84 (2008-04-10 11:24:51)
Offline
Rzecz w tym że pisałeś o recenzji a ona nigdy nie będzie obiektywna. Chyba oboje pisaliśmy/mówiliśmy komuś o tym setki razy.
Rzecz w tym, że ja pisałem o elementach obiektywizmu, co już nie jest takie trudne do osiągnięcia a dodatkowo jest wręcz niezbędne.
Ale chyba rozumiem (popraw mnie jeśli jest inaczej). Taka osoba jest chyba po prostu leniem.
Powiedziałbym raczej: ignorantem.
Offline